piątek, 21 listopada 2014

Rozdział 4.

Victoria
 
Gdy Math wyszedł z pokoju bardzo szybko się przebrałam wyglądałam nawet nieźle. Gdy złapałam za klamkę żeby ją otworzyć na chwilę ustałam i przeleciały mi ostatnie dni mojego ludzkiego życia- nie byłam już tą samą osobą byłam bardziej pewna, wysportowana i co przedewszytkim nieśmiertelna.  Wampiry były dla mnie jeszcze parę dni temu bujdą, bajką a teraz jestem jedną z nich. Po chwili byłam gotowa psychicznie jak i fizycznie na spotkanie ze znajomymi Matha. Gdy Math zauważył mnie na schodach wychodząc z kuchni z butelką ludzkiej krwi kazał mi poczekać aż mnie zawoła.
- Słuchajcie czas wreszcie pokazać wam moją niespodziankę. Victoria wejdź.- powiedział Math.
- Hej.- tyle zdołałam z siebie wydusić.
- Victoria jest moją przyjaciółką i chciałbym wam ja przestawić. Więc Victori to jest.....- przestawił mnie z każdym swoim znajomym Math.
Potem tańczyliśmy, śmialiśmy, śpiewaliśmy i wygłupiali. Około godziny dwudziestej drugiej Math zabrał ponownie głos.
- Mam jeszcze jedną wiadomość w poniedziałek wyprowadzamy się  do Morgan Hill.
- Po co?- zapytała Katerina.
- Mieszkam tu za długo.- odparł Math.
- Ale..po co tak daleko?- zapytał Colin.
- Nie byłem tam dawno i stęskniłem się za starymi śmieciami i chce powspominać stare czasy.
- Twój wybór. Ale spokoju ci i tak nie damy, będziemy dzwonić, pisać i spotykać się co jakiś czas i wypadać na imprezy, koncerty itp. Nawet z tobą Victorio.
- Pewnie.- powiedział Math a ja się uśmiechnęłam przyjaźnie.
Była sobota jutro trzeba biedzie się pakować a dokładnie to już dziś pomyślałam patrząc na zegarek, który wskazywał godzinę pierwszą.
- Sharon, Katerin pomożecie mi się spakować?- zapytałam dziewczyny.
- Ja z chęcią.- powiedziała Sharon.
- Ja też.
Dziewczyny były bardzo sympatyczne, cały czas śmiały się i żartowały. Chłopacy byli jak małe dzieci, które nie maja zamiaru dorosnąć. Każdy z nich miał różny charakter ale dwie rzeczy ich łączyło pierwszą była muzyka a drugą potrafienie wygłupiać się i żartować z samych siebie.
Dziewczyną bardzo spodobała się moja garderoba. Każde ubranie oglądaliśmy i przydzielaliśmy do odpowiedniej walizki. W jednej były spodnie, spodenki, w drugiej sukienki i spódniczki, w następnej kurtki i tak dalej. Łącznie miałam 8 dużych walizek z ubraniami, jedną średnia z kosmetykami i jedna małą z biżuteria. Gdy leżałam na łóżku po tym jak punkowcy oddalili się do swoich domów położyłam się na łóżku i myślałam nad jutrem, około czwartej dołączył się do mnie Math.
- O czym tak dumasz mała?- zapytał.
- Nad jutrem i całą wiecznością.
- Powiem tak na pewno będziesz sazana na takiego głupka, który leży koło ciebie i tych wszystkich świrów, którzy poszli godzinę temu.
Parsknęłam śmiechem. Tak przegadaliśmy trzy godziny a następnie udaliśmy się na polowanie ostatnie polowanie na tych ziemiach wrócimy tu na pewno kiedyś. Za jakieś minimum pięćdziesiąt lat wrócimy przynajmniej tak mówił Math. Po polowaniu obejrzeliśmy film a potem wpadli do nas znajomi i się z nami pożegnali. W poniedziałek o godzinie siódmej wyjechaliśmy. Całą drogę śmialiśmy się i śpiewaliśmy przeróżne piosenki, które leciały w radiu.  Na miejscu byliśmy już o godzinie dziesiątej.
___________________________________________________________________________________
Natalia


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz